Historia, o której piszę, wydarzyła się wiele lat temu. Jako adwokat występowałem wtedy w roli pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego - reprezentując rodzinę człowieka, który poniósł śmierć, w konfrontacji z oskarżonym.
Zdarzenie
- według uzasadnienia sądu orzekającego w tej sprawie -
miało następujący przebieg. Oskarżony - Igor W. - obywatel
Ukrainy - przebywał na bazarze, oferując do sprzedaży
przedmioty, których kupnem zainteresowany był poszkodowany Roman Z.
Kiedy próbowali uzgodnić cenę doszło miedzy nimi do zatargu. Obaj
mężczyźni zaczęli wyzywać się nie przebierając w epitetach. Z
uwagi na znaczną różnicę wieku pomiędzy poszkodowanym,
który był człowiekiem starszym, a oskarżonym młodym
mężczyzną - w obronie Romana Z. stanął przechodzący obok
Andrzej B. W trakcie nieporozumienia oskarżony uderzył
poszkodowanego w twarz, sam również został uderzony. Wtedy
interweniujący Andrzej B. odepchnął oskarżonego i
stanął w ten sposób, że poszkodowany był za nim. W pewnym
momencie, kiedy Roman Z. wysunął się do przodu Igor W. zadał
szybkie kopnięcie trafiając poszkodowanego w podbrzusze. Po
zadanym kopnięciu poszkodowany upadł na plecy, uderzając głową
o podłoże. Zadane kopnięcie spowodowało natychmiastowy zgon
kopniętego. Początkowo, jak to bywa w takich sytuacjach -
sądzono, że do zgonu doszto wskutek uderzenia głową w twarde
podłoże, po upadku do tylu. Bardziej rewelacyjną przyczynę
zgonu podał powołany w tej sprawie biegły sądowy
lekarz-patomorfolog.
Przy
tej właśnie opinii należy zatrzymać się dłużej. Biegły -
słuchany na rozprawie - stwierdził „iż przeanalizował i
przeglądał szczegółowo głowę poszkodowanego, stwierdzając w
okolicy potyliczej lewej ranę tłuczoną i stwierdził
stanowczo, że nie była ona przyczyną zgonu. Nie stwierdzono bowiem
żadnych obrażeń wewnętrznych, które w powiązaniu z tą
raną głowy, mogłyby spowodować zgon pacjenta. Wynik badań
histopatologicznych również potwierdził, że przyczyną zgonu nie
była rana tłuczona głowy. Nie było też żadnych zmian w organach
wewnętrznych, które sugerowałyby, że poszkodowany cierpiał
na jakąś chorobę, która mogłaby uzasadniać nagły
zgon. Chodziło o wykluczenie ewentualnego szybkiego zawału.
Badanie to wykluczyło. Zresztą zawal nie spowodowałby śmierci
w kilka sekund, w szczególności jeśli chodzio części
serca zwanej przegrodą.
Analiza całości materiału - na bazie
okoliczności ustalonych w toku sprawy - pozwoliła na
sformułowanie opinii „że zgon denata wystąpił w przebiegu
zatrzymania krążenia, wyzwolonego w mechanizmie odruchowym.
Lekarz dodał, iż tego rodzaju przypadki występują rzadko i
łączą się z uderzeniami tępymi, w określone okolice ciała,
jak np. podbrzusze, rejon narządów płciowych zewnętrznych,
niekiedy uderzenie tępe w okolice splotu słonecznego, czy też
kłębka szyjnego zlokalizowanego w rdzeniu tętnicy. W tym przypadku
doszło do mechanizmu odruchowego w jego najcięższej postaci, tj.
do natychmiastowego zatrzymania akcji serca. Zdaniem
biegłego nie jest tu najistotniejsza siła uderzenia, która
nie musiała być wielka, gdyby bowiem była bardzo duża,
powstałyby ciężkie obrażenia zewnętrzne, a takich nie
stwierdzono.
Kiedy
zadałem pytanie dotyczące „atemi”, biegły odpowiedział „że
są takie miejsca w człowieku, m. in. to, w które został trafiony
poszkodowany, które w wyniku uderzenia powodują
momentalną reakcję w postaci wyzwolenia mechanizmu odruchowego,
w tym przypadku było to zatrzymanie akcji serca. W trakcie
dyktowania opinii do protokołu sąd nadal miał wątpliwości, czy
do zgonu nie doszło wskutek uderzenia głową w twarde podłoże.
Ekspert odpowiedział na to, że po zadanym kopnięciu, nawet,
gdyby poszkodowany nie upadł, nastąpiłby zgon, wskutek wyzwolenia
mechanizmu odruchowego z okolicy wstrząsorodnej, tj. zewnętrznych
narządów płciowych, to samo dotyczy powłok dolnych brzucha
nad spojeniem łonowym. Biegły jeszcze raz podkreślił, iż są to
bardzo rzadkie przypadki w skali kraju i na podstawie doświadczenia
oraz wiedzy opartej na literaturze odległość czasowa od
uderzenia do zgonu wynosi w takiej sytuacji od kilku do kilkunastu
sekund. Mówiąc krótko - poszkodowany prawdopodobnie nie żył
już, kiedy po gwałtownym kopnięciu zachwiał się i upadł.
Cenne było też spostrzeżenie biegłego, iż nie każdy organizm
wyzwała tak silna reakcję odruchową z okolic wstrząsorodnych, są
to sprawy indywidualne, jak kondycja fizyczna, wiek. Człowiek
starszy może nie mieć tej gotowości obronnej układu
krążenia.
Po
takich wywodach lekarza sądowego prokurator zapytał go,
dlaczego brak jest jakichkolwiek podbiegnięć krwawych. Na to biegły
odparł, że jeśli doszło do szybkiego zatrzymania krążenia,
podbiegnięcia te nie zdążą wystąpić, nawet jeżeli zadano mocne
uderzenie.
Zapytałem
biegłego, czy gwałtowność uderzenia i zaskoczenie zwiększa
ryzyko powstania mechanizmu odruchowego. Kiedy biegły
odpowiedział twierdząco, sąd uchylił dalsze moje pytania o
szczegółowe wskazanie punktów okolic wstrząsorodnych
brzucha. Lekarz stwierdził jednak, że kopnięcie trafiło w okolicę
podbrzusza, w pobliżu spojenia łonowego i przedniej
powierzchni moszny i tam wystąpiły śladowe obrażenia. Na
zakończenie medyk sądowy podał, że w swej praktyce spotkał
się co najmniej dwukrotnie z podobnym przypadkiem.
W
toku procesu zmierzałem do wykazania, że Igor W. - młody człowiek
- wiedział co czyni, nie zaś, tak jak to zakładał sąd -
nieumyślnie spowodował zgon. Oskarżony był szkolony w walce wręcz
w oddziałach rozpoznania, w trakcie służby wojskowej, którą
odbywał na terenie Niemiec. Kopnięcie zadane zostało szybko,
machinalnie, tak, że nawet świadkowie zajścia mieli kłopoty z
relacją. Oskarżony kopnął precyzyjnie, mimo, iż miał
przewieszoną przez ramię ciężką torbę, nie utracił
równowagi. Sąd nie uwzględnił mego wniosku o dopuszczenie
dowodu z opinią Instytutu Medycyny Sądowej, dla wykazania, iż
ów wstrząs stanowił ciężki rozstrój zdrowia, skutkujący
zgonem. Przy takiej kwalifikacji tj. tzw. pobicia ze skutkiem
śmiertelnym odpowiedzialność jest surowsza niż przy nieumyślnym
spowodowaniu śmierci. Założenie wykazywania umyślnego
spowodowania śmierci było mrzonką.
Proces
zakończył się uznaniem winy Igora W. za nieumyślne spowodowanie
śmierci. Sąd skazał sprawcę na dwa lata pozbawienia wolności, za
to, że podczas przepychania się i szarpania z Romanem Z. na
bazarze, kopnięciem zadał mu tępy cios w okolicę krocza,
powodując nagły, odruchowo wyzwolony wstrząs, w tej części ciała
i w konsekwencji nieumyślny jego zgon.
Mimo
apelacji oskarżyciela posiłkowego sąd odwoławczy utrzymał
wyrok i kwalifikację prawną w mocy. Do dzisiaj mam
wątpliwości, czy był to tylko przypadek, czy też skuteczne,
wytrenowane kopnięcie, wymierzone w „ate” - czułe miejsce.
Warto
- pochylając się nad tą sprawą - pamiętać, jakie skutki mogą
spowodować szybkie i gwałtowne, a niekoniecznie mocne uderzenia i
kopnięcia, jeśli trafiają w czułe punkty, szczególnie, jeśli
ktoś nie jest na to przygotowany. Warto też wprowadzić na
zawodach sportowych kontaktowych odmian karate obowiązkowe
suspensoria na krocze. Wartością takiego wymogu może być ludzkie
życie.
„Ate" to po japońsku czułe miejsce, „atemi" - uderzenie bądź kopnięcie w miejsca wrażliwe na ciele człowieka. Jak wiemy z historii dalekowschodnich sztuk walki lekarze-praktycy znający doskonale topografię owych czułych miejsc byli niejednokrotnie ekspertami w walce wręcz, wiedząc, gdzie należy uciskać czy nakłuwać ciało chorego, wiedzieli jednocześnie gdzie należy uderzyć, by ogłuszyć, obezwładnić, uśpić, czy wręcz pozbawić życia napastnika.
JANUSZ
CZARNIECKI (adwokat,
2. dan)
PS.
Imiona i inicjały uczestników zajścia z oczywistych względów
zostały zmienione.